Dni przed tłustym czwartkiem już chyba zawsze kojarzyć mi się będą z zapachem smażonych faworków, pączków i wszelkiego rodzaju tłustych smakołyków. Kiedy byłem dzieckiem, przygotowywała je nie tylko moja mama, ale i wszyscy nasi sąsiedzi i właściwie cały nasz blok zamieniał się w tym czasie w małą cukiernię. Mistrzynią pączków była przyjaciółka rodziców, mieszkająca piętro niżej, Do dziś czuję ich smak, różaną konfiturę, skórkę cytrynową i pomarańczową. Trudno ich nie pamiętać, kiedy wracając ze szkoły zawsze zachodziło się do Gity po te jeszcze cieplutkie, ociekające lukrem. Przez wiele lat dostawałem od niej pączki także na swoje urodziny w maju. I tego dnia, podobnie jak w tłusty czwartek mogłem się nimi objadać do woli i bezkarnie. 

Dziś jednak przepis na faworki. Te także wszyscy na moim osiedlu piekli hurtowo. Do dziś zastanawiam się, kto to wszystko zjadał, bo znikały jeszcze ciepłe 😉 

SKŁADNIKI
300 g mąki pszennej
4 żółtka
1 łyżka cukru pudru (opcjonalnie – cukier w cieście na faworki wpływa na to, że szybciej się przypalają, jeśli więc wolicie jaśniejsze, możecie go nie używać)
5 łyżek gęstej kwaśnej śmietany 18%
szczypta soli
2 łyżki spirytusu (u mnie 95%)

DODATKOWO
800 g smalcu lub oleju do smażenia
cukier puder do dekoracji 

PRZYGOTOWANIE

Mąkę przesiewamy do miski lub na stolnicę. W środku robimy wgłębienie, dodajemy żółtka, cukier puder (jeśli go używamy), kwaśną śmietanę, szczyptę soli i spirytus. Zagarniając mąkę do środka, zaczynamy mieszać składniki. Wyrabiamy całość przez około 5-8 minut. Możemy pomóc sobie mikserem planetarnym. Na koniec ciasto powinno być zwarte i elastyczne. Wtedy zaczynamy rozwałkowywanie wraz z tłuczeniem wałkiem, dzięki tej metodzie wtłaczamy powietrze w ciasto, dzięki czemu po usmażeniu faworki będą chrupiące, delikatne i mocno kruche. 

Rozwałkowujemy ciasto. Następnie składamy je na pół. Znowu rozwałkowujemy, w tym czasie uderzając wałkiem po powierzchni. Po kilkunastu takich złożeniach, zawijamy ciasto w folię i wkładamy do lodówki na godzinę. Po tym czasie dzielimy na 4 części (jeśli macie małą stolnicę lub mały blat do pracy z ciastem, można podzielić na więcej) i rozwałkowujemy na jak najcieńsze placki. Resztę ciasta trzymamy zawiniętą w lodówce. 

Nożem lub radełkiem wycinamy pasy szerokości około 8-10 cm. Każdy z nich dzielimy na mniejsze prostokąty szerokości około 3 cm, a następnie w każdym robimy nacięcie, przez które „przewlekamy” jeden koniec ciasta. Delikatnie je potrząsamy, formując kształtne faworki, które  układamy na stolnicy. 

W tym czasie rozgrzewamy smalec lub olej i partiami (pamiętajmy: wrzucane do gorącego oleju, faworki szybko zwiększają objętość) smażymy na złoty kolor po kilkadziesiąt sekund z każdej strony. 

Łyżką cedzakową przekładamy na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym, aby pozbyć się nadmiaru tłuszczu. Po wystudzeniu obficie posypujemy cukrem pudrem. 

UWAGI 

Spirytus można zastąpić mocnym alkoholem, wódką lub rumem, albo go pominąć. Jednak niewielki dodatek wysokoprocentowego alkoholu spowoduje, że faworki podczas pieczenia nie będą chłonęły tłuszczu. 

Czym dłużej rozwałkowujemy i uderzamy w ciasto, tym po usmażeniu faworki będą bardziej kruche i delikatne. 

Tłuszcz do smażenia powinien być rozgrzewany powoli, lepiej zrobić to kilka minut dłużej, niż ekspresowo na najwyższym ogniu. 

Przy przygotowywaniu pączków, faworków lub tego typu wypieków, dobrze jest kontrolować temperaturę smażenia. Za wysoka szybko przypali słodkości, a za niska spiecze je z zewnątrz pozostawiając surowy środek. 

Smacznego!