Pora na drugą część subiektywnego przewodnika kulinarnego po Berlinie. Było słono, momentami pikantnie i aromatycznie, pora więc teraz na coś słodkiego. Kuszące śniadania, obłędny sernik oraz oblepiające słodyczą pistacji i orzechów zatopionych w złocistym miodzie tureckie przysmaki. Do tego wisienką na torcie niech będzie zaproszenie na prawdziwą małą czarną, parzoną przez sympatyczną Turczynkę w… gorącym piasku. Gwarantuję, że wielbiciele kawy zwariują. Gorąca, mocna, pobudzająca wszystkie kupki smakowe, kusi zapachem już z kilku metrów. Nieważne, czy odwiedzam mój ukochany bazar latem, kiedy z nieba leje się żar, czy też zimą, gdy minus dziewiętnaście stopni ściska mi skronie, a w głowie mam wszystkie bluzgi jakie znam – to i tak jest miejsce, którego nigdy nie omijam. I Was również tam (i nie tylko tam!) zapraszam.
Turecki Market – kawa po turecku
Zazwyczaj odwiedzam to miejsce, aby zaopatrzyć się w przyprawy. Mówiąc szczerze, od kilku lat większość tych, których używam w mojej kuchni, pochodzi właśnie stamtąd. Znajdziecie tam wszystko: od podstawowych ziół, takich jak sól czy kilkanaście rodzajów pieprzu, aż po fantastyczne mieszanki, curry i różnego rodzaju herbaty. Gdy już tam myszkuję, to nigdy nie przejdę obojętnie obok stoiska, na którym serwuje się tradycyjną kawę po turecku parzoną w gorącym piasku, albo miejsca, gdzie można kupić tureckie ciasteczka czy słodkości z pistacjami albo orzechami i miodem. Do tego burek na słono z serem albo szpinakiem, świeże pieczywo, pasty (chyba nie ma kombinacji, której nie można by tam znaleźć), oliwki w zalewach, octach i ziołach. A sam spacer wzdłuż Landwehrkanal i obserwacja niespiesznie przepływających Sprewą łabędzi to dodatkowa przyjemność.
tuerkenmarkt.de
Maybachufer 3
12047 Berlin
Five Elephant – obłędny sernik
O tej małej palarni kawy w Berlinie słyszałem i czytałem kilka razy na długo, zanim ją odwiedziłem. To minimalistyczne miejsce, do którego wpada się głównie na jedną z kilkunastu cudownie aromatycznych kaw, pochodzących z ekologicznych plantacji. Moje serce skradł jednak serwowany tutaj sernik. Generalnie kocham serniki, acz najchętniej sięgam po najprostszy, klasyczny na kruchym spodzie. I właśnie w „Five Elephant” taki znalazłem. Obłędnie kremowy, delikatny, słodki, ale nie przesłodzony. Jeśli więc przyjdzie Wam ochota na dobrą kawę i domowe ciasto, koniecznie musicie zameldować się pod tym adresem. Ja do tej pory odwiedzałem lokal na Kreuzbergu, ale jego filie działają jeszcze w trzech innych berlińskich lokalizacjach.
fiveelephant.com
Reichenberger Str. 101
10999 Berlin
Never Ever Ending Love Story – śniadanie na słodko
Tosty francuskie, kilka rodzajów pancaków, wszelkiego rodzaju jajka, kanapki na słodko, domowe granole, rogaliki, a do tego pyszne kawy, koktajle, soki i smoothies – to serwuje się w tej „nigdy niekończącej się miłosnej historii”. Karta nie jest przeładowana, ale i tak każdy znajdzie coś dla siebie. Jest sporo propozycji na słono, choć mnie bardziej przekonują ich słodkie dania. Naleśniki ze świeżymi owocami, kremami, nutellą i masłem orzechowym po prostu wymiatają! Dzieki nim znalazłem się w kulinarnym siódmym niebie.
anevereverendinglovestory.de
Kantstraße 25
10623 Berlin
Princess Cheesecake
W drodze powrotnej z Mooga natrafiłem swego czasu na Princess Cheescake. Byłem najedzony po same uszy, zarzekałem się, że nic więcej już nie zjem i wtedy… zobaczyłem w witrynie 😉 Wiadome było, że muszę wejść i spróbować. Wszystkie ciasta na dzień dobry wyglądały tak, że chciało się ich spróbować, pojawił się więc problem, które wybrać? Przy pierwszej wizycie padło na puszysty sernik amerykański i sernik z białą czekoladą. Oba po prostu fan-ta-sty-czne! Jeden puszysty, ale nie napompowany, drugi kremowy z aksamitną polewą. Niebo w gębie z dodatkiem pysznej aromatycznej małej czarnej. Pewne jest, że wrócę tam nieraz, a jak zamieszkam w Berlinie, to wyrobię sobie złotą kartę do tego lokalu!
princess-cheesecake.de
Tucholskystraße 37
10117 Berlin Mitte
Ciasteczka tureckie
To miejsce odkryłem przez przypadek, czekając na autobus powrotny do hotelu. Zostało kilka minut, a ja, kręcąc się wokół przystanku, zobaczyłem niewinnie wyglądający sklep z baklawą. Trudno było się oprzeć pokusie wejścia do środka. Ku mojemu zaskoczeniu produkty wewnątrz nie były typowymi tureckimi słodkościami, zawsze przesadnie słodkimi, ale przysmakami na bazie miodu, chałwy i wszelkiego rodzaju orzechów. Wszedłem na chwilę pooglądać, a wyszedłem po długim czasie, przegapiając dwa kolejne autobusy, z pełną torbą. Następnego i kolejnego dnia, wracając wieczorami, potrafiłem zboczyć z trasy tylko po to, aby zahaczyć o ten sklep i kupić coś kolejnego do skosztowania. Spróbowałem tam chyba wszystkiego i… jak dla mnie nie było ani jednej rzeczy, która nie byłaby smaczna. Wszystko cudownie słodkie, lepiące, miodowe albo z dużą ilością pistacji, bo tych ostatnich tam wszędzie najwięcej. Na szczęście tak jak Turcy kocham pistacje!
palast-konditorei.de
Sonnenallee 93
12045 Berlin
Komentarze