Były klasyczne, z kruszonką, cukrem pudrem i bez niczego. W tym roku przyszła pora na jagodzianki luksusowe, czyli z dodatkiem wszystkiego. Słodko kwaśne jagody zamknięte w obłędnie maślano-mascarponowym cieście drożdżowym, obsypane nieprzyzwoitą ilością kruszonki i polane lukrem cytrynowym, który podkręca na języku smak jagód.
Dziś powiedzenie „tu jest jakby luksusowo” pasuje idealnie! 

CIASTO
550 g mąki pszennej
80 g cukru
7-8 g suszonych drożdży
100 g mascarpone
200 ml ciepłego mleka
2 jajka
laska wanilii lub łyżeczka cukru waniliowego
80 g rozpuszczonego masła 

NADZIENIE
900-1000 g jagód
5-6 łyżek cukru (w zależności od słodkości owoców)
2 łyżki mąki ziemniaczanej 

GLAZURA
jajko
łyżka mleka 

KRUSZONKA
100 g mąki pszennej
80 g masła
60 g cukru
szczypta soli 

LUKIER
100 g cukru pudru
sok z 1/2 niewielkiej cytryny
zest starty z całej cytryny 

Przygotowanie

Ciasto: do miski wsypujemy przesianą mąkę, cukier, drożdże i mascarpone, wlewamy mleko i roztrzepane jajka oraz ziarenka z całej wanilii. Zaczynamy wyrabiać ciasto mikserem lub ręcznie, do momentu aż składniki się połączą. Następnie wlewamy ciepłe masło i nadal wyrabiając wgniatamy masło w ciasto. Zajmie to kilka minut. 

Gdy ciasto zacznie odchodzić od dłoni i ścianek miski, przykrywamy całość ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na około 1,5 godziny. 

W tym czasie do jagód dodajemy cukier i mąkę ziemniaczaną. Delikatnie mieszamy owoce, aby w całości pokryły się mąką. 

Wyrośnięte ciasto delikatnie zagniatamy, aby pozbyć się nadmiaru powietrza i dzielimy na 12 równych części (u mnie ok. 95 g każda jagodzianka).

Każdy kawałek ciasta delikatnie rozwałkowujemy (grubość i wielkość zależy tylko od tego, jak jagodzianki mają wyglądać po upieczeniu). 

Tak rozwałkowane ciasto przekładamy do miseczki. Dodajemy kilka łyżek jagód i zlepiamy ciasto, łapiąc przeciwległe krańce do środka, a następnie zawijając boki. Takim sposobem formujemy delikatnie podłużną bułeczkę, sprawdzając, czy nigdzie nie została szczelina, z której podczas pieczenia mógłby wypłynąć sok.

Tak przygotowane jagodzianki układamy złączeniem do dołu na blasze wyłożonej papierem pergaminowym i odstawiamy na 25 minut do wyrośnięcia. 

W tym czasie przygotowujemy kruszonkę. Rozcieramy wszystkie składniki palcami (lub widelcem), aż do momentu powstania mniejszych i większych okruchów. Wstawiamy do lodówki.

Wyrośnięte jagodzianki delikatnie smarujemy glazurą, czyli roztrzepanym jajkiem wymieszanym z łyżką mleka. Obficie posypujemy kruszonką i wstawiamy na 18-20 minut do piekarnika nagrzanego do 190C.

Upieczone jagodzianki studzimy na kratce. 

Lukier: cukier puder ucieramy z sokiem z cytryny do momentu powstania gładkiej jedwabistej polewy. Lukrem polewamy stygnące jagodzianki. Dodatkowo można posypać zestem z cytryny. 

SKŁADNIKI 

CIASTO DROŻDŻOWE 

40 g świeżych drożdży
150 ml ciepłego mleka
150 ml ciepłej wody
50 ml oliwy z oliwek
600 g mąki pszennej
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka cukru 

MASŁO ZIOŁOWE
150 g miękkiego masła
2-3 ząbki czosnku przeciśniętego przez praskę
spora garść posiekanej świeżej natki pietruszki
spora garść posiekanych świeżych ziół (tymianek, bazylia, oregano)
łyżeczka soli 

PRZYGOTOWANIE 

Masło ucieramy z czosnkiem, natką pietruszki, ziołami i solą. Odstawiamy. 

Zaczyn: do świeżych drożdży dodajemy po łyżce cukru i mąki oraz kilka ciepłej wody. Dokładnie ucieramy i odstawiamy na kilkanaście minut aż zaczyn podwoi objętość. Drożdże powinny się obficie spienić. 

Ciasto właściwe: mąkę przesiewamy do miski, dolewamy mleko, wodę, oliwę z oliwek i spieniony zaczyn, dodajemy sól i cukier. Zaczynamy wyrabiać aż do uzyskania gładkiego jednolitego ciasta, które powinno swobodnie odklejać się od ścianek miski i ręki.

Tak wyrobione wykładamy na stolnicę, dzielimy na dwie równe części i rozwałkowujemy na dwa prostokąty takiej samej wielkości. Jedną część smarujemy na całej powierzchni masłem ziołowym, przykrywamy drugim rozwałkowanym płatem ciasta i delikatnie rolujemy wałkiem, aby dwie części przykleiły się do siebie.

Ciasto tniemy ostrym nożem na podłużne paski szerokości około 4-5 cm. Każdy pasek składamy w harmonijkę i nieregularnie układamy w blasze wyłożonej papierem do pieczenia (w moim przypadku keksówka 40 x 12 cm, można ją zastąpić tortownicą), raz wzdłuż, raz w poprzek, czym bardziej nieregularnie, tym efektowniej całość będzie wyglądała po upieczeniu. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 190-200 C (góra-dół), pieczemy około 35 minut. 

Smacznego! 

Najlepiej smakują od razu z patelni, takie gorące i ociekające ciepłą oliwą. Idealne do chrupiącego pieczywa albo jako dodatek do ulubionych mięs. Po jednym kęsie, popite kieliszkiem ulubionego wina szybko przeniosą was do ciepłej Hiszpanii. W końcu to jeden z najpopularniejszych śródziemnomorskich tapasów. 

SKŁADNIKI 

świeże papryczki padron
oliwa z oliwek
sól gruboziarnista – idealna będzie morska typu maldon 

 PRZYGOTOWANIE 

Papryczki myjemy i osuszamy ręcznikiem papierowym. Pozostawiamy ogonki, sprawdzą się idealnie przy jedzeniu, gdyż posłużą za naturalne wykałaczki. 

Oliwę z oliwek wlewamy na patelnię. Na dobrze rozgrzaną wrzucamy papryczki i smażymy kilka minut, potrząsając od czasu do czasu, tak aby mogły się obsmażyć z każdej strony. Na koniec obficie posypujemy solą. 

Smacznego!

Czy lato mogłoby smakować jagodziankami? Dla mnie odpowiedź jest jednoznaczna. Zdecydowanie tak! I to najlepiej w proporcjach dwa do jednego, czyli dwa razy więcej jagód niż ciasta. Najlepsze jagodzianki to oczywiście te jeszcze ciepłe, z sokiem spływającym po brodzie. Takie lekko kwaskowate szczęście zatopione w słodkim cieście i zwieńczone maślaną, chrupiącą kruszonką. Pychota!

SKŁADNIKI
400 g jagód
2 łyżki mąki ziemniaczanej
2 łyżki cukru waniliowego lub 3-4 łyżki białego cukru

CIASTO
100 g masła
80 ml mleka
350 g mąki pszennej
7 g suszonych drożdży
70 g drobnego cukru
spora szczypta soli
jajko
żółtko
3 łyżki gęstego jogurtu greckiego 

KRUSZONKA
100 g mąki pszennej
60 g masła
30 g brązowego cukru
30 g białego cukru 

DO POSMAROWANIA
jajko
łyżka mleka 

PRZYGOTOWANIE 

Ciasto: masło rozpuszczamy na mały ogniu, wlewamy mleko, mieszamy i odstawiamy. Do dużej miski wsypujemy przesianą mąkę, drożdże, cukier, sól, jajko, żółtko oraz jogurt grecki, dolewamy masło z mlekiem i całość zaczynamy dokładnie wyrabiać. Po kilku, kilkunastu minutach ciasto powinno zacząć odchodzić od miski. Przykrywamy szczelnie i odstawiamy do lodówki na 12-14 godzin.
Ciasto wyciągamy na ok. 30 minut przed rozpoczęciem formowania. Dzielimy je na 9 równych części (dzięki temu każda jagodzianka będzie takiej samej wielkości).

Jagody: mieszamy z mąką ziemniaczaną i cukrem, jak najmniej  je dociskając. Najlepiej zrobić to w misce, wysypując na jagody suche składniki i delikatnie okrężnymi ruchami kilka razy całość lekko podrzucić. 

Stolnicę podsypujemy niewielką ilością mąki. Każdy kawałek ciasta delikatnie rozwałkowujemy (grubość i wielkość zależy tylko od tego, jak jagodzianki mają wyglądać po upieczeniu). Tak rozwałkowane ciasto przekładamy do miseczki. Dodajemy kilka łyżek jagód i zlepiamy ciasto, łapiąc przeciwległe krańce do środka, a następnie zawijając boki. Takim sposobem formujemy delikatnie podłużną lub okrągłą bułeczkę, sprawdzając, czy nigdzie nie została szczelina, z której podczas pieczenia mógłby wypłynąć sok. 

Tak przygotowane jagodzianki układamy złączeniem do dołu na blasze wyłożonej papierem pergaminowym i odstawiamy na 1-1,5 godziny do wyrośnięcia. Jeśli jest bardzo ciepło, czas ten można skrócić do 30-45 minut. 

W tym czasie przygotowujemy kruszonkę. Rozcieramy składniki palcami (lub widelcem), aż do momentu powstania mniejszych i większych okruchów. Wstawiamy do lodówki. 

Wyrośnięte jagodzianki delikatnie smarujemy roztrzepanym jajkiem wymieszanym z łyżką mleka. Obficie posypujemy kruszonką i wstawiamy na 18-20 minut do piekarnika nagrzanego do 190C. 

Smacznego! 

Są takie momenty, kiedy zjadłbym coś słodkiego, ale sam nie wiem co. 

Tym razem padło na szarlotkę. Taką, jaką lubię najbardziej. Z dużą ilością jabłek i żurawiny oraz kruchym, maślanym ciastem, przełamanym niewielką, ale jednak wyczuwalną ilością soli. 

Takie ciasto w połączeniu z kwaśnym smakiem jabłek i słodkim żurawiny śmiało można  nazwać deserową poezja. Połączenie idealne, które nie tylko zasmakuje wszystkim, ale i będzie gwarancją, że jeszcze nieraz wrócicie do tego przepisu! 

SKŁADNIKI
CIASTO
200 g mąki pszennej
100 g masła
100 g cukru pudru
łyżeczka cukru waniliowego
łyżeczka soli morskiej
2 żółtka
łyżka zimnej wody 

JABŁKA
1 kg jabłek
100 g suszonej żurawiny
50 ml rumu (w wersji dla dzieci, można go zamienić na sok jabłkowy)
70-100 g cukru (zależy, jak bardzo kwaśnych jabłek używacie)
łyżeczka cynamonu 

PRZYGOTOWANIE 

Do przesianej mąki dodajemy pokrojone na małe kawałki zimne masło, wsypujemy cukier puder i waniliowy, sól i żółtka. Wszystko dokładnie zagniatamy lub ucieramy mikserem, a gdy masa zacznie przypominać kruszonkę, dodajemy zimną wodę i energicznie mieszamy, aby powstało jednolite gładkie ciasto. Owijamy je folią i wstawiamy do lodówki.

Gdy ciasto się chłodzi, obieramy jabłka i usuwamy z nich gniazda nasienne. Kroimy w grube plasterki, które wrzucamy do garnka wraz z żurawiną, cukrem i cynamonem. Dolewamy rum i dusimy, często mieszając, aż jabłka zmiękną (ok. 5-15 minut w zależności od gatunku). 

Schłodzone ciasto dzielimy na dwie części. Jedną rozwałkowujemy i wykładamy nią dno formy (ok. 22 cm). Na wierzch przekładamy wystudzone jabłka i wyrównujemy. Drugą część ciasta rozwałkowujemy na okrąg, tak aby delikatnie je podwinąć. Tak rozwałkowaną przekładamy na jabłka zlepiamy ją z wystającymi brzegami pierwszej, a potem nakłuwamy widelcem. Całość wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni C na ok. 45 minut. Wierzch powinien się zarumienić. 

Smacznego! 

Dni przed tłustym czwartkiem już chyba zawsze kojarzyć mi się będą z zapachem smażonych faworków, pączków i wszelkiego rodzaju tłustych smakołyków. Kiedy byłem dzieckiem, przygotowywała je nie tylko moja mama, ale i wszyscy nasi sąsiedzi i właściwie cały nasz blok zamieniał się w tym czasie w małą cukiernię. Mistrzynią pączków była przyjaciółka rodziców, mieszkająca piętro niżej, Do dziś czuję ich smak, różaną konfiturę, skórkę cytrynową i pomarańczową. Trudno ich nie pamiętać, kiedy wracając ze szkoły zawsze zachodziło się do Gity po te jeszcze cieplutkie, ociekające lukrem. Przez wiele lat dostawałem od niej pączki także na swoje urodziny w maju. I tego dnia, podobnie jak w tłusty czwartek mogłem się nimi objadać do woli i bezkarnie. 

Dziś jednak przepis na faworki. Te także wszyscy na moim osiedlu piekli hurtowo. Do dziś zastanawiam się, kto to wszystko zjadał, bo znikały jeszcze ciepłe 😉 

SKŁADNIKI
300 g mąki pszennej
4 żółtka
1 łyżka cukru pudru (opcjonalnie – cukier w cieście na faworki wpływa na to, że szybciej się przypalają, jeśli więc wolicie jaśniejsze, możecie go nie używać)
5 łyżek gęstej kwaśnej śmietany 18%
szczypta soli
2 łyżki spirytusu (u mnie 95%)

DODATKOWO
800 g smalcu lub oleju do smażenia
cukier puder do dekoracji 

PRZYGOTOWANIE

Mąkę przesiewamy do miski lub na stolnicę. W środku robimy wgłębienie, dodajemy żółtka, cukier puder (jeśli go używamy), kwaśną śmietanę, szczyptę soli i spirytus. Zagarniając mąkę do środka, zaczynamy mieszać składniki. Wyrabiamy całość przez około 5-8 minut. Możemy pomóc sobie mikserem planetarnym. Na koniec ciasto powinno być zwarte i elastyczne. Wtedy zaczynamy rozwałkowywanie wraz z tłuczeniem wałkiem, dzięki tej metodzie wtłaczamy powietrze w ciasto, dzięki czemu po usmażeniu faworki będą chrupiące, delikatne i mocno kruche. 

Rozwałkowujemy ciasto. Następnie składamy je na pół. Znowu rozwałkowujemy, w tym czasie uderzając wałkiem po powierzchni. Po kilkunastu takich złożeniach, zawijamy ciasto w folię i wkładamy do lodówki na godzinę. Po tym czasie dzielimy na 4 części (jeśli macie małą stolnicę lub mały blat do pracy z ciastem, można podzielić na więcej) i rozwałkowujemy na jak najcieńsze placki. Resztę ciasta trzymamy zawiniętą w lodówce. 

Nożem lub radełkiem wycinamy pasy szerokości około 8-10 cm. Każdy z nich dzielimy na mniejsze prostokąty szerokości około 3 cm, a następnie w każdym robimy nacięcie, przez które „przewlekamy” jeden koniec ciasta. Delikatnie je potrząsamy, formując kształtne faworki, które  układamy na stolnicy. 

W tym czasie rozgrzewamy smalec lub olej i partiami (pamiętajmy: wrzucane do gorącego oleju, faworki szybko zwiększają objętość) smażymy na złoty kolor po kilkadziesiąt sekund z każdej strony. 

Łyżką cedzakową przekładamy na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym, aby pozbyć się nadmiaru tłuszczu. Po wystudzeniu obficie posypujemy cukrem pudrem. 

UWAGI 

Spirytus można zastąpić mocnym alkoholem, wódką lub rumem, albo go pominąć. Jednak niewielki dodatek wysokoprocentowego alkoholu spowoduje, że faworki podczas pieczenia nie będą chłonęły tłuszczu. 

Czym dłużej rozwałkowujemy i uderzamy w ciasto, tym po usmażeniu faworki będą bardziej kruche i delikatne. 

Tłuszcz do smażenia powinien być rozgrzewany powoli, lepiej zrobić to kilka minut dłużej, niż ekspresowo na najwyższym ogniu. 

Przy przygotowywaniu pączków, faworków lub tego typu wypieków, dobrze jest kontrolować temperaturę smażenia. Za wysoka szybko przypali słodkości, a za niska spiecze je z zewnątrz pozostawiając surowy środek. 

Smacznego!

To przepis dla wszystkich tych, którzy nie przepadają za długo dojrzewającymi piernikami, nie mają czasu na ich przygotowanie, a do tego bakalie w świątecznych wypiekach traktują jak zło konieczne, a duże ilości słodkiego lukru uważają za coś zbędnego. Mój przepis to przeciwieństwo świątecznego klasyka. Trochę tak jakbyśmy przenieśli się na drugą stronę lustra w świecie Alicji w Krainie Czarów. Zamiast ciężkiego piernika wyobraźcie sobie klasyka PRL-owskich deserów, czyli murzynka w świątecznej odsłonie. Aromatycznego, pachnącego cynamonem i kardamonem, wilgotnego od nadmiaru powideł śliwkowych, oblanego słodko-gorzką polewą z odrobiną śmietanki. Czy nie brzmi to jak idealne ciasto bożonarodzeniowe?


Murzynek z korzennymi przyprawami

SKŁADNIKI
380 g mąki pszennej
1 łyżeczka sody
2 łyżeczki cynamonu
3 łyżeczki przyprawy piernikowej
1/2 łyżeczki mielonych goździków
1/2 mielonego kardamonu
200 g cukru
50 g miodu
300 ml mleka 3,2 %
5 łyżeczek kakao
125 ml oleju rzepakowego
3 jajka
skórka starta z pomarańczy
200 g powideł śliwkowych

POLEWA CZEKOLADOWA
100 g gorzkiej czekolady
100 g mlecznej czekolady
80 ml śmietanki kremówki 30%

PRZYGOTOWANIE

Keksówkę o wymiarach ok. 35×10 cm smarujemy masłem i wysypujemy mąką albo drobną bułką tartą.
Mąkę przesiewamy do miski, dodajemy sodę, cynamon, przyprawę do piernika, goździki i kardamon.
Do garnuszka wsypujemy cukier, dodajemy miód, mleko, kakao i olej. Całość mieszamy i doprowadzamy do wrzenia. Odstawiamy do wystudzenia.
Następnie ubijamy białka ze szczyptą soli. Gdy będą sztywne, dodajemy po jednym żółtku, nadal ubijając. Do suchych składników dolewamy masę kakaową i powidła, całość dokładnie mieszamy. Dodajemy ubite jajka, najlepiej w dwóch, trzech partiach, delikatnie mieszając rózgą kuchenną albo łopatką, aby całość zbytnio nie opadła. Ciasto przelewamy do przygotowanej foremki i wstawiamy na 45 minut do piekarnika nagrzanego do 175 stopni C. Na koniec studzimy. 

Polewa czekoladowa: dwa rodzaje czekolady i śmietanę rozpuszczamy na parze. Polewę dokładnie mieszamy łopatką, aż będzie gęsta i lśniąca. Tak przygotowaną dekorujemy ciasto. Dodatkowo można oprószyć całość cynamonem.

Smacznego!

Są ciasta które się nie nudzą i najpierw zaskoczą, a potem oczarują nawet tych, którzy na deser najchętniej jedzą kiszonego ogórka. Dzisiaj zaprezentuję wam jeden z takich wypieków. Miękkie, delikatne, bogate w czekoladę, a dodatkowo wzbogacone o krówki, to ciasto ma dwa życia. Podane na ciepło, zaraz po upieczeniu, jest ciągnące i rozpływające się w ustach. Wystudzone staje się miękkie w środku a chrupiące z zewnątrz. Moim zdaniem dzięki takiemu brownie można o wiele łatwiej przetrwać chłodne, zimne jesienne dni 😉 

SKŁADNIKI 

120 g masła
180 g gorzkiej czekolady
20 g kakao
3 jajka
180 g drobnego cukru
140 g mąki pszennej
350 g krówek (najlepiej takich, które można pokruszyć)
spora szczypta soli morskiej 

PRZYGOTOWANIE 

W garnku roztapiamy masło, a gdy stanie się płynne, dodajemy czekoladę i mieszamy do momentu, gdy się rozpuści. Ściągamy z ognia, dodajemy kakao i energicznie mieszamy, aby składniki się połączyły. Całość powinna być gładka i pozbawiona grudek. Czekoladową masę przelewamy do miski i miksujemy wraz z jajkami, dodawanymi po jednym. Następnie wsypujemy cukier i ponownie miksujemy. Na koniec przesiewamy mąkę i miksujemy ostatni raz, aż do całkowitego połączenia się masy. Czym krócej, tym lepiej dla konsystencji brownie. Masę przelewamy do blaszki (ok. 28×23 cm) wyłożonej papierem do pieczenia. Na wierzchu rozsypujemy pokruszone krówki, które delikatnie wciskamy w ciasto, a całość oprószamy solą morską. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 170 stopni C na 35 minut. 

Smacznego! 

Krem z cukinii z mlekiem kokosowym z zielonym curry 

Pojawienie się na targach i w sklepach cukinii i dyń to dla mnie zawsze preludium jesieni. Znak, że pora zmienić menu z lekkiego na bardziej sycące i rozgrzewające. W mojej kuchni to też naturalny początek sezonu na zupy i kremy. 

SKŁADNIKI
cukinia (ok. 800 g)
cebula
szalotka
2-3 ząbki czosnku
2 łyżki zielonego curry
1/2 łyżeczki cukru
300 ml bulionu warzywnego
200 ml mleka kokosowego
łyżka oliwy z oliwek
2 łyżki masła
kilka gałązek świeżej kolendry
sól, świeżo mielony pieprz 

PRZYGOTOWANIE 

Cebulę i szalotkę kroimy w piórka, czosnek siekamy i tak przygotowane podsmażamy na oliwie z oliwek wraz z masłem z dodatkiem cukru i soli. Gdy zaczną się rumienić, dodajemy oczyszczoną i pokrojoną w większe kawałki cukinię (wraz ze skórą), a potem curry. Podsmażamy przez kolejne kilka minut, aż zapach stanie się bardzo intensywny. Gdy cukinia zacznie mięknąć, wlewamy gorący bulin i dusimy na małym ogniu przez kilkanaście minut, aż stanie się miękka. Na koniec całość wraz z kolendrą miksujemy na gładki krem i dolewamy mleko kokosowe. Przed podaniem mieszamy i doprawiamy do smaku solą, świeżo mielonym pieprzem. Idealnym dodatkiem będą grzanki podsmażone na maśle. 

Smacznego!